Naj­now­szą pieśń naj­więcej ludzie sławią.

wtorek, 21 lipca 2015

super rap

Super rap.
Wokal miał chłopak wyszczekany. I chciał poruszać takie typowe tematy gangsta. Wiadomo my mamy najlepszy towar, najlepsze dupy, najlepsze fury, a ci zachodniego, czy wschodniego, czy środkowego wybrzeża, mogą nam jedynie siorbać i skopiemy im dupy. Tylko, że on był biały, a rap jak wiadomo, to muzyka czarnych. Wnerwiał go ten murzyński rasizm, bo nie było chętnych, którzy przybili by z nim piątkę i powiedzieli. Hey joł bracie fajne masz zajawki. Wszyscy czarni trzymali się razem, a o białych raperach nie chcieli słuchać. W tekstach próbował jakoś ich udobruchać, że zna ich tragiczną przeszłość, jak byli prześladowani, przez jakie musieli przejść piekło, a jednocześnie próbował udowodnić, że ma pogląd na świat identyczny, jak te wszystkie czarne zakapiory z teledysków puszczanych w muzycznej telewizji. Wiadomo Nasze wypasione fury, nasze złote łańcuchy, i nasze kolorowe dupy, których jedynym zadaniem jest bujać pośladami i cycem dla naszej rozrywki. I tak na okrągło o tym nawijał. Wyszczekiwał w kółko, i na ulicach, i w metrze, i w mordowniach harleyowców. I podobało się ludziom, bo coś było w tym jego przesłaniu. I w końcu w jednym z gejowskich barów usłyszał go producent. (Producent oczywiście był żonaty, o hebanowym odcieniu skóry. Nie wiem po co ten przytyk, ale uznałem za stosowne dołączyć go do tej opowieści). Menager    poprosił go do stolika i stwierdził, że wie jak to sprzedać, bo refren chwytliwy, a i tekst szokujący, co do rapu idealnie pasuje. Podpiszą kontrakt i zarobi chłopak uczciwie. Marzył o takiej chwili od dawna. Kto z nas od małego nie marzy o sukcesie. Już mieszał w powietrzu piórem pod kontraktem kiedy usłyszał zamysł menagera. Miał on w swej stajni utalentowane trio kobiece.  (By być poprawnym politycznie, o ich kolorze skóry nie wspomnę, ale w ich repertuarze dominowały utwory gospel). Zdecydował, że refren, wiadomo najbardziej chwytający za ucho fragment utworu muzycznego, wykona owe trio. A on tylko pomiędzy refrenami będzie wstawiał swoje szczekane rapy. Oczywiście w nazwie na pierwszym miejscu one, a on na dole małymi literami. Tak małymi jak klauzule bankowych ofert.
Wtedy zastanowił się chwilę i przypomniał, jaki cel miał na początku. Chciał grać, chciał promować swój przekaz, chciał być zawsze sobą i mówić to co myśli. Teraz miał zostać klaunem, idiotom, błaźniącym męskie postrzeganie rzeczywistości, kiedy i tak wiadomo, że ponad wszystkim stoi potężny, cudowny i wszechmocny kobiecy chór. Dążenie do ideału rapera, o mało nie wciągnęło go do piekielnego kotła pełnego smoły.
Proponowali mu wyprzedaż ideałów. Chcieli zrobić z niego murzyna. Murzyn zrobi swoje,  murzyn może odejść. Nie zgodził się. Nic nie podpisał.
Dziewczyny i tak osiągnęły sukces, wyśpiewując hit z łysiejącym Włochem. On chciał czarnego grania, lecz na czarno z nim pograli. Zamienił kilka linijek w tekstach, i śpiewając country-rapem dalej występuje w lokalach dla Hells Angelsów. Ze zdwojoną siłą przeciwstawia się kobiecej władzy. przestał też lubić ciemnoskórych.
 Mnie udało się odnaleźć oryginalny tekst, który zrobił takie wrażenie na owym menagerze. Oto on, prawdziwy czarny rap, szowinistyczne niezłe gówno. Yeah:


Równouprawnienie.
Te kobiety mają racje
Ja popieram je w całości
Mogą pieprzyć coś bezsensu
Mogą mówić o miłości
Gdybym ja coś głupio palnął
Albo westchnął z rozmarzeniem
To pożarli by mnie w butach
Wykopali wraz z korzeniem
Facet musi być konkretny
Każde słowo, niczym kodeks
A pomylisz się o zero
będą pluli w twoją brodę.
Tak blondyną być przez chwilę
Albo czarną, bez znaczenia
Stać chichotać, rżeć jak koza
Niech cmokają nim oceniać
Ref
Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie chce nie
Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie ma nie

2
Na południu w Ameryce
Teksański system agrarny
Secesyjne były czasy
Nierówności biały czarny
Biały Bóg był dla czarnego
Każdy doń miłością pałał
Marzył by go pan pokochał
Nie lubianych srogo karał
Ale chociaż byłeś murzyn
Z tym że płeć miałeś kobieta
Biały pan przychodził nocą
Udając twego faceta
Gdy płeć męska u murzyna
Marzyć mógł o białej pani
Lecz gdy tylko na nią spojrzał
Kijami go obijali
Ref
Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie chce nie


Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie ma nie

3
I o sporcie też wam powiem
Lubię skakać po kanałach
Ja na metę wbiegam setny
Ta co za mną jest wygrana.
Bierze puchar, czek na tysiąc
Nie rozumie tłumaczenia
Że jest równouprawnienie
Lepszym nagrody zabiera
Murem za nią feministki
Do obronnych pchną pozycji
Czasem myślę, że mnich Kramer
Ten od świętej inkwizycji
Pisząc „Młot na czarownice”
Trochę racji miał w swych mowach
Lecz współczesne lafiryndy
Cię utłuką za te słowa.
Ref
Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie chce nie


Równo, równo
równo, gówno
Uprawnienia
nie ma nie

Równo, równo

wtorek, 14 lipca 2015

8 bestia

Spotkałem kiedyś faceta, który pracował jako pielęgniarz w klinice leczenia uzależnień i chorób umysłowych. Kiedy dowiedział się, że kolekcjonuje zaginione przeboje. Opowiedział mi o metodach terapeutycznych jakie wprowadził na jego oddziale ordynator. Gość chciał czymś zająć swoich schorowanych podopiecznych. Wymyślił, że będzie to muzyka.  Piosenka terapeutyczna. Na początek wybrał Metal. Plan miał prosty, ten z największą delirką, telepiący się jak galareta, dostawał w dłonie pałeczki i zasiadał za garami. Z tempem jakie wybijał, problemy mieliby nawet najwięksi wirtuozi perkusji. Pacjenta z zespołem Downa, który wiotkość ma stawów, i palce wyginane wszystkie strony, sadzał do kontrabasu. Cierpiącego na ADHD ustawiał przy gitarze rytmicznej. Dzięki niemu tempo mieli słuszne. A na wokal wybrał faceta ze schizofrenią, który w jednym numerze potrafił zaśpiewać nawet czterema różnymi głosami. Całą tą ekipę zamykał w wygłuszonym materacami pokoju, odstawiał ich na ten czas od leków i czekał na efekty. Na wszelki wypadek, żeby nie zrobili sobie krzywdy w tym odosobnieniu, sadzał razem z nimi pielęgniarza. Efekty jakie osiągał dzięki tej terapii były zaskakujące. Pacjenci wydobrzeli na tyle, że mogli opuścić szpital.
Ordynator za opis swoich metod naukowych otrzymał z unii granty, dzięki którym mógł rozbudować park instrumentów i obmyślać dalsze metody leczenia reszty uzależnień. W drugim etapie postawił na folk-rock. Kupił flet poprzeczny dla seksoholika, i akordeon dla kobiety która uporczywie próbowała wycisnąć sobie z piersi mleko. Znów sukces.
  Jedyny mankamentem tej metody był fakt, że nikt nie zarejestrował nagrań utworów jakie wykonali pacjenci. A pielęgniarz który pilnował ich podczas próby twierdzi, że był to najlepszy Death Metal jaki w życiu słyszał. Na szczęście zachował tekst jednego z utworów, jaki wykonywali podczas pamiętnej sesji, w wygłuszonym pokoju bez klamek.

Oto co mi przekazał.

8 bestia
Postawili na barze
rząd butelek kolorowych
niczym tęcza na niebie
tęcza na niebie

na ich dnie znajdziesz chłopcze
 dzban złota ukryty,
 dzbanek złota chłopcze,
tak prawili

wyruszyłem więc w podróż
 niebezpieczną i długą
po przez żyto, chmiel,
 winogrona

choć niełatwa to droga,
znajdę skarb zakopany
wrócę pewnie rozbity
liżąc rany

i koledze co w barze
stawia ognistą wodę
swą historię opowiem
swą przygodę

jakie bestie spotkałem
 na dnie każdej manierki
jaką miałem strategię
jakie sztuczki i gierki

Pierwszym stworem był satyr
pół kozy pół karła
polałem mu wina
on na flecie zagrał

druga hydra trzy głowa
z twarzą matki, żony, dziecka
błaga abym zawrócił
lecz nie dla mnie ta śpiewka

Stado harpii się zleciało
Szarpią śledzik i kiszone
Nie potrzebna zagrycha
wystarczą napoje

Nagle w duszy coś zagrało
Po co ja to robię?
A to sfinks swoim pytaniem
Chciał mnie złożyć w grobie.

Cerber zęby swe szczerzy
Przy kolejnym szocie
Jeśli przejdziesz tą rzekę
Nie myśl o odwrocie

wtem lewiatan atakuje
 by utopić mnie w głębinach
lecz wypiłem już wszystko
nie miał w czym biedaczysko

tym ostatnim był feniks
 który mnie spopielił
mimo że mnie suszy
powstanę z pościeli

Znowuż się odrodzę
 do baru powlekę
na kolejną przygodę
spotkać satyra kalekę.

Więc słuchajcie mej historii
Kelner kolorowej nalej
Ja nie boję się potworów
Oprócz myszki białej.

Póki mnie nie atakują
Jak Popiela w wieży
By zaprzestać tych wypraw
Mi tam nie zależy 

wtorek, 7 lipca 2015

swieta trojca

Święta trójca
To jest historia Davida, chłopaka reprezentującego młodzież amerykańską XXI-wieku. Wysoki czub zamiast gładkiej fryzury, podwinięte nogawki i styrane martensy. Być indywidualnością, w obecnych czasach to bardzo trudne, wielu jest takich jak on. Rozbitych między beztroską anarchią, a religijną utopią.
Wolny dostęp do broni dla każdego, trochę powstrzymuje bezprawne zapędy. Bezpieczniejsza jest religia. Jedna jest jej podstawa. Kto ją wymyślił nie wiadomo. Widomo że warto się na niej oprzeć. Dlatego  opierają się na niej wszystkie poboczne religie. W nowoczesnym społeczeństwie nikt nie uwierzy w bohaterów z Biblii, dlatego nowa religia musi im przedstawić nowych herosów, odzwierciedlających tamte postacie. Ojciec, Syn i Duch Święty. Wielka trójca.
Najważniejszy Ojciec. Wszechmocny, niezniszczalny, wieczny. Sylwester Stallone.  5 części Rocky , 4 części Rambo i 3 części Niezniszcalnych. Nikt kto nie był by Bogiem nie przeżyłby takiej młócki. Do tego wiecznie młody. Choćby chciał nie potrafi się zestarzeć. Posiada wszystkie Boże atrybuty.
Syn – najbardziej ubóstwiana postać. Namaszczony w profesji przez ojca, ale nie posiadający jego atrybutów. Nie wszechwładny, bez mocy, malutki synek. Karzełek który potrafi wskrzeszać w ludziach umiłowanie do niego. Tom Cruise - liliput na którego lecą najlepsze laski Hollywood. Wie jak zainteresować ludzi swoją postacią, nie musząc się w tym celu ukrzyżowywać. To dlatego jest idolem scjentologów.
Na koniec duch święty. Dla amerykanów rzecz prosta. Chris Kyle najlepszy snajper wszechczasów. Choć wróg nam zagraża, czuwa nad nami duch strzelca, ubije każdego muslema, który tylko pomyśli by nas skrzywdzić. Broń nas bohaterze.  
Nowa teologia wymyślona przez niego nie ma efektów ubocznych, coś nowego, świeżego, wiarygodnego, a co najważniejsze obrazoburczego. Aby ją zgrabnie sprzedać zapisał ją w formie piosenki. Tak najłatwiej jest dzisiaj dotrzeć do młodzieży. Zgłosił się z tym tekstem do szalonych chłopaków z Green Day. Zaproponował, że zaśpiewa, choć nie umiał. Nie pozwolili. Woleli dalej nawijać o dupie Maryni w stylu:
‘‘Siedzę sobie i oglądam telewizję, ale nic w niej nie leci
Skaczę po kanałach godzinę lub dwie
Tylko troszeczkę się obijam
Jestem znudzony tym samym starym gównem”
I sprzedawać kolejne piętnaście milionów, o niczym nie mówiących płyt.
Gdyby tak jego twórczość trafiła do 15 milionów słuchaczy, stworzył by potężną religię.
Mimo wstępnych niepowodzeń, nie zrezygnował ze swoich pomysłów. Kupił jakieś spalone rancho w Teksasie w Waco i przyjmuje do siebie wszystkich chętnych. Wysyła setki zaproszeń, dołączając do nich oryginalny tekst piosenki. Jeśli do was przemawia, możecie się do niego zgłosić. Adres znajdziecie na Google.

Święta Trójca
Dziś widziałem film amerykański
O amerykańskim człeku
O patriocie teksańskim
O snajperze z playbacku
Podkładali mu głos
Ci bogowie Ameryki
Gdy Chris zabił, był boss
Gdy mu zabili, był freaky
ref
Zdziwaczały, jak słoik zakręcony
Ameryka, system nie do obrony
2
Dziś widziałem film z ameryki
O karzełku co był pilotem
Samolotem różne triki
Dekorował silnika grzmotem
Mimi Rogers go prosiła
Może poznasz mego guru
I tak scjentologów siła
Wciąga Toma do sekty chóru
ref
Zdziwaczały, jak słoik zakręcony
Ameryka, system nie do obrony

3
Jeszcze jedna historia boksera
Świat Sylwestra sponiewierał
Lecz upartych czeka kariera
I nagrodą Oscara docenia
Lecz gdy raz zaznasz sławy
Strach przed ścianą stracenia
Wszystkich lęków, obawy
Strzał z botoksu nie zmienia
ref
Zdziwaczały, jak słoik zakręcony

Ameryka, system nie do obrony