Naj­now­szą pieśń naj­więcej ludzie sławią.

wtorek, 29 września 2015

muzyka podwórkowa

Przed wojną muzyka w naszym kraju tworzona była głównie przez kapele podwórkowe. To były ówczesne gwiazdy. Występowali  w studniach kamienic. Zarabiali tyle co im ludzie z okien rzucili. Musiało być głośno, musiało być skocznie, i musiało chwytać za serce. Wtedy drobne brzękały o bruk. Nie ważne deszcz, śnieg, słota?, niepogoda. Chciałeś mieć co do garnka włożyć, trzeba było grać. I to dobrze grać. Nie to co dzisiejsze gwiazdy. Podgrzewana scena, bezglutenowe żarcie i woda z Lourdes w butelkach ćwierćlitrowych. Celebrycka papka, i teksty o miłości do mlecznej krowy, dojnej krówki, i wystawiane na wierch krowich sutków. Coraz więcej ludzi ma tego po prostu dosyć. I ten gość miał też tego dosyć. Chciał tworzyć, grać, śpiewać, miał talent, miał instrument. Tylko nie chciał robić sobie ust, pudrować noska, ani spędzać upojnych nocy z producentem i specjalistom od public relations. Zebrał kilku zdolnych, acz nieśmiałych chłopaków. – Będziemy grać jak nasi dumni dziadowie. Na żadnych tam stadiono-arenach, które pobudowali zamiast nowych mieszkań dla młodych. Będziemy koncertować tu gdzie się wychowaliśmy i gdzie umrzemy, pod naszymi szarymi, zrujnowanymi kamienicami.  Dla zmęczonych ludzi, którzy wiedzą co to ciężka dola, ale potrafią docenić prawdziwą kulturę. – chłop umiał porwać przemową i bez namysłu wszyscy zgodzili się, to musiało wypalić. Wiedzieli, że jeśli teksty, które napisze do ich muzyki, będą tak samo dobre jak jego gadka, to sukces jest murowany.
Już po pierwszej próbie, postanowili wyjść na ulicę. Pierwszy numer był naprawdę dobry. Murowany hit. Wszystkim członkom kapeli się spodobał. Chcieli zobaczyć jak przyjmie go publiczność. To oficjalna wersja, tak naprawdę mieli nadzieję, że zarobią na kilka win.
Na początku szło świetnie. Prawie wszyscy mieszkańcy pojawili się zaciekawieni w oknach. Po ich twarzach widać było, że są zachwyceni. Złote groszówki zaczęły spadać pod ich nogi, kilku burżujów huknęło nawet złotówką. I wtedy nieszczęście. Kiedy ich leader przestał śpiewać i rozpoczął popisową solówkę na waltorni, nad oknem na czwartym piętrze powstało pęknięcie. Wiecie te dzisiejsze podwórka-studnie są w opłakanym stanie. Kawał starego tynku oderwał się od ściany i spadł mu centralnie na płat czołowy.  
Całe szczęście przeżył i kiedy się ocknął, zobaczył chłopaków świętujących przy jego łóżku. -Wypij bracie ten projekt zapewni nam życie w dostatku.- Podetknęli mu pod nos butelkę patykiem pisanego kwasa, doktor chciał zaprotestować, ale widząc gromiące spojrzenia, wycofał się na korytarz. - Zobacz ile zarobiliśmy. A to dopiero pierwszy występ. Będziemy grać dwadzieścia razy dziennie. Pojedziemy z tym w Polskę. Właśnie na to ludzie czekali. – przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Niestety nie rozumiał o co chodzi tym ludziom. Nie znał żadnego z nich. Nie wiedział czego od niego oczekują. Doktor nieśmiało wetknął głowę do sali. - Amnezja całkowita. Dementia praecox – swoją zdecydowaną diagnozą przerwał tak dobrze zapowiadającą się karierę.
Spotkałem się z nim w szpitalu. Wykorzystując kurs telewizyjny „Hipnoza dla każdego” udało mi się zanotować treść tego zapomnianego przeboju.

Mowa o kamieniu była.
1
Pogodzony z nudą
Z życiem rodzinno-społecznym
Wierząc w to co mówią
Ciągniesz do przodu na wstecznym

Trochę ten świat cię uwiera
Dosyć masz obłudy wokół
Chciałbyś grać bohatera
I stanąć na cokół

Przecież nie jest dobrze
Chociaż bez problemu starcza
Już cię całkiem omamili
Łap za miecz, a gdzie tarcza

Już cię ręka swędzi
W pięść zaciskasz palce
Pod nogami leży oręż
Przydatna w tej walce


Ref:
2x
Bierz kamień
i nie ściemniaj.
No bierz ten kamień
nie ściemniaj
2
Tę naukę wpajał
Ojciec od małego
Gdy na spacer zabrał
Do parku Żeromskiego.

Tutaj mieszkał za młodu
Parę lat po wojnie
Zaznał biedy i głodu
Nie mógł spać spokojnie

Wiedząc że sąsiad za ścianą
Niemiec aryjski od dziecka
To są ziemie odzyskane
nie gubernia niemiecka

By wygonić Szwaba
Szyby bił kamieniem
Tak wyczyścił dzielnicę
Tak odzyskał ziemię
Ref
Bierz kamień
i nie ściemniaj.
No bierz ten kamień
nie ściemniaj  x2
3
Wiele lat minęło
od tamtego spaceru
lecz w pamięci mej pozostał
kamień na kamieniu

Teraz ojciec ja dla ciebie
Podług twojej nauki
Pozyskam areał
Gdzie odwiedzą cię wnuki

Chodź na spacer do lasu
wybierz sobie otoczaka
Grawerunek na nim będzie
Sygnaturka taka

Tutaj spoczął pod kamieniem
Ten który nim walczył
I dziedzictwo swe zostawił
Pokoleniom dalszym.

Ref
Więc bierz kamień
i nie ściemniaj.
No bierz ten kamień

nie ściemniaj x2

wtorek, 22 września 2015

death metal

Death muzyka- muzyka o śmierci tematy porusza. Tylko takie.
- Porusza serce, ale nie uszy. - Tak mu powiedzieli pamiętnego dnia chłopaki z kapeli o nazwie Death, kiedy na przesłuchaniu zaśpiewał im, swój przygotowany numer o śmierci. – Nie nadaje się.
– Ale kończyłem szkołę muzyczną, i mam papiery ze śpiewu, i tekst chyba też dobry. Tak mi się wydaję. Na faktach, prawdziwy, to wszyscy w to uwierzą.
- Tekst? Nie o to nam chodzi! Nikt nie będzie zastanawiać się nad twoimi psychologicznymi rozterkami. Nasza śmierć jest wredna, jest suką, robi rozpierduchę w seksownym stylu, każdy pragnie ją dopaść, zerżnąć, i żyć dalej z podniesioną głową, a nie błąkać się  zapłakany, między nagrobkami.
- Przecież napisałem, że można ją poczuć, czyli w sumie tak jakby – jak to mówicie – zerżnąć ją. Łatwo się tego domyślić. No sami powiedzcie?
- Nie bawimy się w żadne domysły. Przekaz ma być jasny i kropka. Twój nie jest.
- Ale, zawsze tekst można podrasować, wyjaśnić dajcie mi trochę czasu, żebym poczuł o co wam chodzi, za to wokal. Profesorowie twierdzą, że posiadam rzadko spotykaną barytonową skalę. Tego nie możecie zignorować.
- Tu zdecydowanie się nie nadajesz. Te twoje wokalne popisy możesz prezentować w kościelnym chórze. Śmierć śpiewa odwrotnie.
- Odwrotnie?
- Całkowicie, następny proszę. – chłopak wyszedł strapiony z sali przesłuchań, na korytarz.
- I co jak poszło? – zapytał ochrypłym głosem obśmierdły pijaczek.
- We łbach im się poprzewracało! Zakładają jakąś niszową kapelę i lekką ręką rezygnują z takiego talentu jak ja!
- Czyli bez szans jestem. - wycharczał obdartus i łyknął z butelki dla odwagi. W korytarzu zapachniało wodą do golenia. – Ja tylko brzozową bo najtańsza. – usprawiedliwił się – Za to ma niezłego kopa. Lepiej nie będę wchodził. Skoro pana muzyka nie chcieli.
- A właśnie, że idź, niech wiedzą co stracili.
- Nie będę się wygłupiał.
- Dam ci na flaszkę czystej jeśli wejdziesz. Za chwilę śmieszności, to chyba dobra zapłata?
- W takim razie zgoda! Tylko płatne z góry!
- Jasne! Trzymaj forsę i pchaj klocki.
- Tylko co ja im zaśpiewam, nic nie przygotowałem.
- Masz tu mój tekst, zinterpretuj go po swojemu, pewnie się nie poznają. – pijaczek wziął zmiętoloną niczym niepotrzebny paragon, kartkę i wszedł do sali. Prawdopodobnie woda brzozowa zaczęła palić go  w gardło, bo z tekstu który wycharczał można było zrozumieć tylko kilka słów:  „…o śmierci… podniecał… umiera…zgon…na skraju nocy…psa zabili…w chłodni…zimnej skóry…hey” - coż za spektakularna porażka – pomyślał zadowolony i stanął w drzwiach prowadzących do auli, z nadzieją, że jeśli go w tym momencie zobaczą, przeproszą  i zaproponują by dla nich śpiewał.
Tu w przeciągu gdzie stał doskonale było słychać ich wywody. To co usłyszał całkowicie  go podłamało. Muzycy byli zachwyceni występem menela. Niewiele zrozumieli z tekstu, ale to co byli wstanie zrozumieć odpowiadało im w stu procentach. To właśnie miał być Death Metal. Zwykły pijaczek stał się ikoną nowego nurtu. A twórca jego podwalin, twórca pierwszego Dethowego tekstu, widząc płytkość powstawania nowych prądów muzycznych, całkowicie zrezygnował z działalności twórczej i zajął się tworzeniem nowych wód zapachowych opartych na spirytusie.
Tekst który został wykonany pamiętnego dnia, oczywiście zaginął podczas imprezy wydanej przez zespół na cześć nowego wokalisty. Nasz szczęśliwy pijaczek, napruty wepchnął go w pustą flaszkę, a następnie spuścił ją w klopie.
Sprawdziłem daty, prądy morskie, działalność księżyca, prędkość i kierunek wiatrów. Wynająłem kajak. 3 tygodnie bez wody i prowiantu wiosłowałem. I trafiłem w punkt. Znalazłem na pełnym oceanie, dryfującą butelkę. Jak wróciłem. Nie wiem. Na tym polega praca archeologa piosenek. Wynik moich poświęceń zamieszczam poniżej.
Poczuj to
1.

Wiele sobie obiecałem
Jeszcze jako dzieciak
Wtedy myśleniem o śmierci
Nikt się nie podniecał
Mnóstwo mieliśmy czasu
I energii mnóstwo
Jedni zginęli w wypadku
Drugich przygniotło ubóstwo
ref
Teraz tego możesz dotknąć
Możesz poczuć to
Właśnie tak się umiera
Tak się zalicza zgon
1,5
Jeszcze tylko ja zostałem
trzęsę się na skraju nocy
już nikomu nie pomogę
nie trzeba mi też pomocy
zrozumiałem życia sens
czy też jego brak
Tyla lat potrzeba było
I z człowieka został wrak.
2
Pamięć szuka początku
Pierwszej ważnej chwili
Żadny pierwszy krok, czy słowo
Lecz gdy autem psa zabili
Więc na skarpie obok torów
wykopałem mu kwartalik
gdy wróciłem ze świeczką
napotkałem rój robali
ref
Teraz tego możesz dotknąć
Możesz poczuć to
Właśnie tak się umiera
Tak się zalicza zgon.
3
Jeszcze pamiętam rodzinę
Ojciec śpi,  a matka wrzeszczy
Siostra z domu uciekała
Ja myśli miałem złowieszcze
kiedy byłem starszym bratem
noc spędzałem na czekaniu
dzisiaj siostry wzrok pamiętam
W chłodni na rozpoznaniu
Ref
Teraz tego możesz dotknąć
Możesz poczuć to
Właśnie tak się umiera
Tak się zalicza zgon.
4
Kiedy już się układało
Również ojciec zamknął oczy
Choć roboty swej nie skończył
Ciemny próg nagle przekroczył
Ja prosiłem go: tatusiu
Zostań tutaj choć rok dłużej
Nie martw o mnie się dzieciaku
Zawszę będę twoim stróżem.
Ref
Teraz tego możesz dotknąć
Możesz poczuć to
Właśnie tak się umiera
Tak się zalicza zgon.
5
Całkiem jestem gotowy
Albo dobrze gram przed sobą
Chętnie o tym opowiadam
Lecz z niesmakiem kręcę głową
Wzdrygam się na wspomnienia
Zimnej skóry mam wstręt
Flaszkę wódki wypijam
I wypalam dżezu skręt.
Ref
Ty też możesz poczuć to
Tak się zalicza zgon
Wymiot trzewia wyrywa

Tak się właśnie dogorywa. Hey

wtorek, 15 września 2015

zespół rodzinny

To miał być murowany sukces w stylu Jackson Five lub Kelly Familly.  Było ich pięciu braci. Ojciec zarabiał kiedyś grając na katarynce. Nie było więc wątpliwości, że w genach odziedziczyli talent do muzykowania. Z tej gry ojca jakiś kokosów nie było, i w domu się nie przelewało, często na obiad musiał wystarczać chleb smarowany nożem. Ale oni mieli zamiar to zmienić. Co pięć utalentowanych głów to nie jedna. Nie będą wystawać na rogach ulic, tylko zapełniać stadiony. Zarobią krocie jak Majkel. Ta wizja ogromnego sukcesu trochę przeszkodziła im w tworzeniu repertuaru. Nie wszyscy zgadzali się do równego podziału dochodów. Najstarszy dowodził, że najsprawiedliwiej dodać wszystkich lata, następnie zarobioną gotówkę podzielić przez tą liczbę, i proporcjonalnie ją potem rozdzielić, wszak doświadczenie musi być jakoś premiowane.
– W zbijaniu bąków! Klepaniu gruchy! Sam jesteś doświadczenie, które starym nie wyszło! - Przekrzykiwali się młodsi obalając racje pierworodnego.
-  Najważniejszy jest talent do gry na instrumencie! – orzekł drugi, który u lewej ręki posiadał szósty palec, dzięki czemu mógł łapać na gitarze naprawdę szerokie chwyty
 – Mutant! Kolejne nieudane doświadczenie rodziców! Może powinieneś brać podwójnie!
– Wiadomo, że wokalista bierze największą stawkę! – wyrokował trzeci, który głos odziedziczył po katarynce. –A w dupie! Tyle ważny co nakręcana małpa, albo papuga na ramieniu kataryniarza. Czwarty brat, który się jąkał, nic nie powiedział tylko kopnął bęben za którym siedział, poprzewracał talerze i zagłuszywszy kłótnie wybiegł obrażony. Reszta ze słowami: „A ch… wam wszystkim w d…” poszła w jego ślady.
 I tak waśnie o podział wyimaginowanych dochodów, pokrzyżowały plany o rodzinnym zespole. Bracia zacietrzewieni przestali się do siebie odzywać. Tylko najmłodszy, piąty brat, który miał dla nich komponować i pisać teksty, nigdy nie zrezygnował z marzeń o karierze muzyka. Szybko okazało się, że potrafi obsługiwać syntezator, a i głos ma nie zgorszy. Jego pierwszy hit inspirowany rodzinnymi doświadczeniami miał szanse zrobić karierę, jedna z wytwórni zaproponowała mu 2 tysiące za nagranie singla.  A więc udało mu się, teraz pokaże tym zgniłkom, braciom, gdzie ma współracę z nimi, nie dali mu wtedy dojść do słowa, ale od początku uważał, że to on jako twórca i kompozytor powinien dostawać największą dolę.
Niestety stał się cud, który zniweczył jego plany. Ojciec trafił szóstkę w totka. Obiecał każdemu po milionie, w zamian za zakończenie waśni. Bo najważniejsza w rodzinie jest zgoda. Kochał swoich braci, szybko to sobie uświadomił. Zrozumiał jak bardzo za nimi tęsknił. Niestety kiedy przypomniał sobie tekst pierwszego singla, na który podpisał kontrakt, pojął że nigdy nie będzie go mógł nagrać.
Czasami przy uroczystej rodzinnej kolacji (kaczka po pekińsku, owoce morza, jesiotr w kawiorze, dąperinią) chłopaki pobrzękują coś na swych wypasionych Fenderach i Ibanezach. Nie ma co kryć bardzo to marne. Wiadomo artysta syty nie ma nic do powiedzenia. A przecież jeszcze tak niedawno ich najmłodszy brat, jako artysta głodny o wiele bardziej płodny, począł takie oto dzieło:
z rodziną na zdjęciu
Znów za dużo wypiłeś,
Na spotkaniu z rodziną
Zamiast tortu i kawy
Pochłaniałeś wino

Chcieli tylko ci pomóc
Chcieli wyperswadować
Teścia wręcz nie pobiłeś
Musiał się w łazience chować

To co stało na stole
Matka płaczem zaniosła
Tyle naszykowała
A tu twoja riposta

Że nic nie zjesz, nie ruszysz
Co z rąk wyszło mamusi
Wujek z kaprawą nogą
Kaparami się krztusił

Stryju dostał po ryju
Potem ubliżałeś cioci
Taki właśnie mam relaks
Wstyd ci zawsze przynosić


ref
Tylko czemu? – pytasz mnie! -
Bardzo prosta sprawa
Takie z tobą mam życie
Horror nie zabawa.
Inne oglądam seriale
Innej słucham muzyki
Inne mam priorytety
Inne cieszą mnie wyniki
Inna przyszłość czeka mnie
I rodzina inna też
Ulubione mój zwierz
to poranny jeż

2
Pomyśl w końcu o przyszłości
Swoje ego odstaw w kąt
Nasze dzieci gdy dorosną
Musisz im zapewnić dom

Ja tam nie dostałem nic
Oprócz długów, komornika
Jeszcze im zapewniam byt
Nie podoba się, to znikam

Wszak że mają jeszcze ciebie
Taka jesteś matka-polka
Jaki ty masz Biznes-plan
Oprócz szóstki w toto-lolka

Ja tam żyje tu i teraz
I nie myślę sto lat wprzódy
A alkohol to mój relaks
Do kielicha lejcie wódy

Ref.
Tylko czemu? – pytasz mnie! -
Bardzo prosta sprawa
Takie z tobą mam życie
Horror nie zabawa.
Inne oglądam seriale
Innej słucham muzyki
Inne mam priorytety
Inne cieszą mnie wyniki
Inna przyszłość czeka mnie
I rodzina inna też
Ulubione moje zwierzę
to poranny jeż
3
W takim razie odchodzę
Perspektywy me zawężasz
Młoda jeszczem i piękna
Bogatego znajdę męża

Zatem o to chodziło.
Tyle wypić musiałem
By zrozumieć co nie tak
Z mą psychiką i ciałem.

A tu wszystko w porządku
Tylko biednie w kieszeni
Chociaż coś jeszcze brzęczy
Znowu piana się spieni

Łaska,  że jak w przysłowiu
Żona to nie rodzina
Szczęścia, pomyślności życzę
O miłości nie wspominaj
Ref
Tylko czemu? – pytasz mnie! -
Bardzo prosta sprawa
Takie z tobą mam życie
Horror nie zabawa.
Inne oglądam seriale
Innej słucham muzyki
Inne mam priorytety
Inne cieszą mnie wyniki
Inna przyszłość czeka mnie
I rodzina inna też
Ulubione moje zwierzę

to poranny jeż

środa, 9 września 2015

muzyka instrumentalna

Chłop był postawny. Dwa metry wzrostu, sto parę kilo żywej wagi. Taki powinien budzić postrach, ale nie on. Nie miał w sobie tej siły przebicia. W ogóle słabo był silny. Jak by mu podkowę dali do zgniecenia, to nie miał szans. Ręce miał za delikatne. - Palce masz zbyt długie, takie kruche, jak artysta, do pianina, a nie do stosowania chwytów.  - rzekł mu trener od zapasów i podziękował za krótką współpracę. Dobrze czasem spotkać na swojej drodze takiego łebskiego człowieka. Rzeczywiście  gra na instrumencie, przychodziła mu z zadziwiającą lekkością. Już po roku wywijał na gitarze takie solówki, że spokojnie mógł zakładać rockującą kapelę. Ale nie on. Nie miał w sobie tej siły przebicia. Wstydził się prezentować swe umiejętności przed innymi. Mimo tej jego nieśmiałości w końcu i tak dostrzeżono jego talent. Jakaś sprzątaczka usłyszała gdy ćwiczył w piwnicy, pochwaliła się mleczarzowi, ten nazajutrz przyszedł wraz z kierowcą śmieciary posłuchać o czym kobiecina mówi. Kierowca na cb radio wywołał radiowca, i dalej już jego sława rozniosła się lawinowo.
Zaproszono go na casting do znanej kapeli, której lider niestety z powodu migreny przedawkował aspirynę. I udzielał się obecnie w chórze anielskim. Nasz bohater idealnie nadawał się na frontmana metalowego bandu. Postawny, utalentowany, wystarczyło żeby dobrze zaryczał, aby porwać publikę. Niestety, zapomniałem dodać że zamiast basu a’la Zborowski, on piszczał jak wykastrowany kogut.
Wstęp do jego własnej kompozycji, jak i riffy bardzo spodobały się chłopakom z kapeli, ale kiedy spróbował zaśpiewać pierwsze słowa przygotowanej piosenki, wszyscy buchnęli śmiechem. Z wściekłością zgniótł kartkę, na której miał zapisany tekst, a wierzcie mi, że gdyby to była podkowa to zgniótł by ją identycznie, i cisną nią do kosza, po czym wybiegł, i tyle go widzieli. I słuch o nim zaginął.
To był naprawdę rockujący utwór, utalentowanego muzyka. Lini melodycznej nikt nigdy nie widział, na szczęście kierowca śmieciarki przejrzał wyżej wspomniany kosz z nadzieją, że może kiedyś gościu jednak zostanie sławny, a wtedy on zarobi z milion na jego pierwszym rękopisie. Trochę się przeliczył. Postawiłem mu dwa piwa za historię i pogniecioną kartkę ze słowami piosenki. Oto ona:

Co powiedzieć?

1
Inni byli zawsze gdzieś
Gdzieś na końcu świata
I podzielić muszą się
Że samolot lata
Wieża Eifla jest wysoka
Cheops nie ma nosa
Gdy ich słucham mam dylemat
Lepszy sierp, czy kosa
ref
Taki problem ze mną jest
Że nie lubię gadać
W towarzystwie milczę wciąż
Nic nie opowiadam

2
Każdy swoją ma historię
Jeden potłukł się na schodach
Inni salmonellą struli
Gdzieś w afryce na lodach,
Ten wypadek widział straszny
przy goleniu zaciął syna
Ja rozważam kategorię
Szubienica, gilotyna
ref
Taki problem ze mną jest
Że nie lubię gadać
W towarzystwie milczę wciąż
Nic nie opowiadam

3
Bardzo lubią też się chwalić
Co posiedli za pieniądze
Ta ma szpilki Rafafali
A ja już myślami błądzę
Ten zakupił cztery drony
Ten inwazji plany
Ty to jesteś oskarżony
A ty już skazany
ref
Taki problem ze mną jest
Że nie lubię gadać
W towarzystwie milczę wciąż
Nic nie opowiadam

4
Wszyscy kochają zwierzęta
Mają kury, kozy, świnie,
Każda jedna z rodowodem
I wystąpić miała w kinie,
Z popisowym numerem
Skok przez płonącą obręcz
Rozważam: walkę na noże,
czy też może walka w ręcz
ref
Taki problem ze mną jest
Że nie lubię gadać
W towarzystwie milczę wciąż

Nic nie opowiadam

piątek, 4 września 2015

rock and roll o piłce

Polska dzisiaj ogra Niemcy, euforia wśród znajomych i kolegów. Ogólnie popadli wszyscy w stan uniesienia. Opanujcie się mówię. Ale wszyscy maja przeczucie. Że jesteśmy mocni jak nigdy, że u bukmachera najlepiej obstawić, że na pewno wygrają. - Ale ludzie – mówię im na spokojnie – Niemcy to mistrzowie świata. – Gadanie! - Polska dzisiaj wygra mecz.
Dobra nie mam ochoty się z wami kłócić. Idę do garażu gdzie chłopaki grają fajnego rock’and rolla. Mimo że nie zarabiają milionów i nie mają tak fajnych fryzur jak piłkarze, dobrze wiedzą jak podsumować ten ogólnonarodowy zapał:

Polska zagra dzisiaj mecz
Matka mi mówiła
Nie używaj brzydkich słów
Nie uzyskasz poważania
Pośród zacnych głów

Broń cię Boże
Gdy cię natchnie pospolity lud
Dziś widziałem nastolatki
co bluzgały jak z nut


Córka się o nie spytała
Córeczko kochana
te gówniary się panoszą
Ich  bezczelność znana
Ref:
Więc k… i ch…
I inne ciężkie słowa
Mimo propagandy
Polak wie jak się zachować

2

że pomoże kurwa w zdaniu
albo chój na pojednanie
to jedynie kiedy w piłkę
nasi mają spotkanie

naobiecywali nam
oto wielka Polska
nic nie zagrali
i choroba morska

bierze z oglądania
zdałoby się rzygać
bo wciskają gówno
zamiast wygrywać
Ref:
Więc k… i ch…
I inne ciężkie słowa
Mimo propagandy
Polak wie jak się zachować

3
wykiwali wszystkich
i to nie za darmo
sto euro dla patriotów
dwieście dla idiotów

trener znowu dowcip
chój się zna na zmianach
stoi i oczyma świeci
Euro to nie dla nas

parę czteropaków
zimnych piw kupiłem
miał być piękny wieczór
się tylko wkurwiłem

bluzgam na całego
wszyscy mówią: spokój
ostatni raz to oglądam
gówna mam już dosyć
Ref:
Więc k… i ch…
I inne ciężkie słowa
Mimo propagandy
Polak wie jak się zachować
4
po czterdziestce myślą
wciąż będą emocje
lecz cię tylko wszystko wnerwia
i zaliczasz offside

wypalony jestem
 w piłki nożnej stylu
nie oglądam córciu
bogatych gorylów

co złote łańcuchy
fryzury wybitne
kopnąć nie potrafią
ustawieni sprytnie
Ref:
Więc k… i ch…
I inne ciężkie słowa
Mimo propagandy
Polak wie jak się zachować
5
 po to dziś pisałem
żeby dać se ujście
matko mnie nie ograniczaj
w kurwów, chójów pójście.

Bo nabluzgać muszę
Niech się młodzież cieszy
córki nie nauczę
lecz sam mogę zgrzeszyć.
Ref:
Więc k… i ch…
I inne ciężkie słowa
Mimo propagandy

Polak wie jak się zachować

disco polo referndum

Kiedyś Kwaśniewski do kampanii wyborczej zatrudnił zespół Top One. Taką starą polską kapelę Disco Polo, żeby mu wyśpiewali „Olek Olek poszlim w Polen”. On wygrał, oni za chałturę wzięli dobre pieniądze i wszyscy byli zadowoleni. Gorzej z tymi którzy uwierzyli w politykę. Że to na poważnie trzeba brać, że to jakieś ideały propagować, że razem będziemy tworzyć i zmieniać. Ci odbili się od ściany i spadli na twarz, na progu biura interesantów dla bezrobotnych. Ich idee nie wystarczyły do tego aby otrzymać zasiłek od państwa.
Olek miał już doświadczenie. Wiedział, że trzeba traktować to z przymrużeniem oka.  Jakiś głupi tekst, jakaś dziecinna muzyka. Nie żebym miał coś przeciwko fanom disco polo, ale wiadomo, kto tego słucha ten z wiochy. Ci wszyscy co tak myśleli, popłynęli. Tylko człowiek ze wsi, zna naprawdę życie. Mówi prostym polskim językiem. Wprost godo co go bawi, czego potrzebuje, a co go wkurwia.  Proste żądania, to odzew musi być prosty.
I do tego wiadomo, nikt nie chce wiedzieć jak w polityce jest naprawdę. Tylko piękne obrazki.
Dlatego gdy chłopaki z myślą o tym by zarobić grube pieniądze na piosence reklamującej wybory referendalne, przedstawili swój disco-polowy numer, wszystkim głównym partiom w tym kraju, zdziwili się dostając od nich odpowiedzi odmowne. Szybko zrozumieli, że ważne są tylko zabawy i konieczności. Śpiewać, żeby kogoś wkurwiać nie ma takiej potrzeby. Nikt za to nie chce płacić.
Taki numer, taki tekst. Top One może czyścić artystom buty. Niestety piosenka mimo świetnej aranżacji na akordeon Weltmeister i dwa syntezatory Hammond musiała trafić do kosza. Dobrze, że lubię szperać po koszach. Prawdziwy tekst o charakterze polityka ujęty w prostych słowach. Uratowany rarytas.Niestety muzykę możemy sobie tylko wyobrazić:

Dwie twarze
Ja i ty, ty i ja, straszny dramat
Chciałem wejść lecz przede mną brama
Od początku wiem kolego, co żeś gadał
Ty twierdziłeś bez problemu, że się nadam
1
Miałem cię za bliźniaka brata
Wyszła z tego gniewu armata
Oficjalnie powiedziałeś
że ci złoto zabrałem.
tyle lat ze sobą żylim
ty mi spod nóg zrywasz kilim
ja zachwiany nad twym foto
serce pytam wróg, czy kto to
odpowiedzieć nie potrafię
narysowałem żyrafę

ref: erendum, erendum góra
dziś opcja wygra która
lewa, prawa, centrum, szyja
wszystko jedno i tak żmija
2
Do mnie się uśmiechasz
Wśród obcych narzekasz
myślałem – przyjaciele
wspólnego nie wiele
mamy, ty  potrafisz oczernić
nie mam zamiaru być bierny
na twe straszne słowa
zdoi cię ma mleczna krowa
gazeta, jeszcze nie wiedziałeś
zbyt słabo mnie poznałeś
lecz ja robię w redakcji
korzystam z atrakcji
najpierw słucham rewelacji
potem robię ich na stacji
na szaro w wagonie
będą na pierwszej stronie

ref: erendum, erendum góra
dziś opcja wygra która
lewa, prawa, centrum, szyja
wszystko jedno i tak żmija
3
bogatych przytykasz
śmierć za dupę dotykasz
się obronić potrafię
datek dam na parafię
ksiądz prezesem jest loży
oto moi protektorzy
sędzia, szeryf, obrońca
doprowadzi do końca
nie chcę więcej afery
początek mojej kariery
bo jak się na to nie zgodzą
grubo sobie zaszkodzą
drugi etap mam
w złoty sedes sram
rzadko kto dobrze wyciera
dupsko samego premiera.
Temu jestem tu wygrany
Kolejny numer strzelamy.
Premier rudy na udzie
Preziowi zagra na dudzie
Tak:  dudu du du, dudu du du,
 du du du, dudu da.

ref: erendum, erendum góra
dziś opcja wygra która
lewa, prawa, centrum, szyja
wszystko jedno i tak żmija
4
Dziś wybrali, lecz nie ja
Taka moja konfesja
Mówi, że niedzielna praca
Zawsze w gówno się obraca

ref: erendum, erendum góra
dziś opcja wygra która
lewa, prawa, centrum, szyja

wszystko jedno i tak żmija

Muzyka industrial


Czasy, kiedy do tworzenia muzyki potrzeba było sprowadzać zza oceanu fortepian i wyburzać ścianę domu, aby go wstawić do salonu dawno minęły. Teraz można tworzyć na podręcznym laptopie. Jakieś mixy, bootlegi i bity, kawałki pocięte niczym ręka starego kryminalisty. Nie trzeba mieć wykształcenia muzycznego, wypracowanych godzin z instrumentem, nawet umiejętność czytania nut jest zbędna. Wystarczy chcieć.
Ten gościu był właśnie takim typem. Nie miał zielonego pojęcia o muzyce, za to do przedmiotów ścisłych łeb miał tęgi. Pewnego razu dokonał wiekopomnego odkrycia. Zauważył korelację pomiędzy układami równań, a budową utworów muzycznych. Pod odpowiednie działania zaczął podkładać na chybił trafił sekwencje muzyczne, a następnie wraz z przekształcaniem niewiadomych proporcjonalnie zamieniał też dźwięki. Okazało się, że kiedy dochodził wreszcie do rozwiązania, utwór jaki powstawał na podstawie jego działań choć na początku chaotyczny, w dalszej części charakteryzował się idealną harmonią, z finałem jakiego pozazdrościć mógłby mu sam Wagner. Tej muzyki, tak nie banalnej, naprawdę chciało się słuchać. Miał zamiar opatentować swoją metodę, aby inni muzycy, wypłacając mu oczywiście tantiemy, mogli z tej metody korzystać.
Niestety jak to się mówi „chój bombki strzelił”, w tym przypadku odbierać to można dosłownie. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa nie poszło przez kobietę. Miała tam jakieś swoje ambicje. Jak to kobieta. Projektowanie ubrań było jej konikiem. Stwierdziła, że w tak ważnym momencie jego życia musi wykorzystać jej najlepszy projekt. Zielona marynara z wełnianymi frędzlami, ozdobiona kolorowymi bombkami bożonarodzeniowymi.
W urzędzie patentowym spoglądali na niego jak na dziwaka. Kazali mu czekać, konsolidując się nawzajem czy to szalony naukowiec, czy naukowo stwierdzony szaleniec. Znudzony oczekiwaniem oparł się o ścianę. Porcelanowe bombki zaczęły pękać sypiąc się z hukiem na posadzkę. Zażenowany schylił się aby pozbierać co większe skorupy. Ostre przedmioty w jego dłoniach zaniepokoiły strażników. Czyżby terrorysta pragnący wykraść patent bomby atomowej. Byli zawodowcami. Szybko obezwładnili delikwenta, poczym oddali go w ręce sprawiedliwości. Ręce owe dość długo trzymały go w swym uścisku. Wystarczająco długo by w przyszłości wybić mu z głowy odwiedzanie jakichkolwiek instytucji państwowych. Ze strachu postanowił się już tam nigdy nie pokazywać.
Pozostał po tym obiecującym muzyku tylko utwór testowy.
Marzenia

Właśnie skończyłem lutować
Opornik i kondensator
Ty wchodzisz bez pukania
 przebrana za aligator
uważaj bo strącisz ogonem
ogniwa galwaniczne
masz gdzieś moją robotę
pytasz czy wyglądasz ślicznie
ja szału przez ciebie dostanę
Bo moja praca to wszystko.
Mówisz: Marzenia się nie spełniają
ty za to będziesz modystką
nie rozumiesz mojej pracy
lecz potrafisz wytłumaczyć
Gdyby Adolf malował
jak Picasso czy Rubens
Świat nie musiał przechodzić
By przez najcięższą próbę
ref
Gdyby nie marzenia
świat by się nie zmieniał
2
Kiedy przychodzisz do mnie
Ubrana w pidżama party
Ja stopy ogrzewam ciepłem
Kondensatora opornikiem zwartym
Kimono i kapcie-pieski
Wszystko z jedwabnych nitek
Więc nie kładź stóp na szklanym stole
Bo faza odwali kitę!
Po co się tak angażujesz?
Lepiej  dotknij mych nóg
Nie wszystko jest do spełnienia.
Ty modowy piszesz blog.
nie rozumiesz mojej pracy
lecz potrafisz wytłumaczyć
Gdyby wiersze Robespierra
Były dobre jak Dantego
Wielu głów by nie ścięto
A i jego samego


Ref
Gdyby nie marzenia
świat by się nie zmieniał

3
Dzisiaj jesteś kolorowa
W pawie pióra obleczona
Wchodząc przytrzasnęłaś drzwiami
Swój perforowany stanik
I przeciągu narobiłaś
Pewnie nazwiesz mnie debilem
Ale nigdy nie dokończę
Swego perpetuum mobile
Wiecznie mi brakuje części
wciąż mam kłopot na katodzie
Tyś autorką jesteś bloga
 o współczesnej modzie
nie rozumiesz mojej pracy
lecz potrafisz wytłumaczyć
Taki jeden był lingwistom
Oppenheimer na nazwisko
Miast tłumaczyć moje słowa
Hiroszimę ugotował
Ref
Gdyby nie marzenia
świat by się nie zmieniał

4
 Ja lajkuje twego bloga
Znajomych zapraszam
Wiem czym grozi niespełnienie
Ta myśl mnie przeraża
Bo już wielu było takich
Ambitnych na siłę
Nie spełnili się w marzeniu
Przynieśli mogiłę
Ref
Gdyby nie marzenia

świat by się nie zmieniał