To mogło się udać. Chłopaki mieli
potencjał. Od małego trzymali się razem. Kumple z bloku 25A. Zespół nazywali
Argon. Instrumentarium mieli ubogie: jedna zdezelowana gitara klasyczna, dwie
pałeczki perkusisty Midnight Oil, złapane podczas koncertu, i cymbałki, wtedy
nikt jeszcze nie miał pojęcia o istnieniu ksylofonu. Jednak melodia i rytm
krążyły nad ich kompozycjami, niczym natarczywe osy nad otwartą butelką piwa.
Mimo, że z energią je odganiali, wciąż powracały. Te proste numery musiały się
podobać. Brakowało tylko porządnego instrumentarium. Tylko! – He-he. W regionie
świata, w którym wciąż panował komunizm oznaczało to tylko jedno: Zespół musiał
upaść. Mieli być jak Rolling Stones, a zostało im tylko rzucanie z wiaduktu
kamyków, na nadjeżdżające pociągi PKP. I
wtedy nieoczekiwanie zaświtało światełko w tunelu. Jeden z chłopaków otrzymał
wizę do Zjednoczonych Stanów Ameryki Północnej. Obiecał, że tam zarobi i
wkrótce wróci. Przywiezie dolary, za który kupią najlepszy sprzęt. Minął rok
potem drugi, na dzielnicy mówiono, że gość się dobrze ustawił. Mówią, że
nadzieja umiera zawsze ostatnia. I to prawda. Trzeciej zimy już tylko
perkusista trenował pałeczkami na zimnym kaloryferze, z nadzieją, że w ten
sposób go odpowietrzy i wreszcie popłynie w nim ciepło. Właśnie wtedy wrócił
chAmerykanin – jak zwykli go już od dawna nazywać. O dziwo przywiózł kasę i
miał zamiar kupić za nią prawdziwe instrumenty, aby mogli zrealizować swoje
młodzieńcze marzenie. Trochę krzyżowało im to plany. Cymbaliście w jakiś
zawiłych okolicznościach udało się załatwić praktyki na kolei. Wokalista a
zarazem lider spodziewał się potomka. Tylko w perkusiście wciąż płonął ogień i
zapał do tworzenia. Od razu pozostałym, powinno to wydać się podejrzane, skoro
znali jego warunki mieszkaniowe i panujące w jego domu mrozy. Niestety nikt się
nie zorientował w przekręcie, kiedy zaoferował, aby profesjonalny sprzęt kupić
od jego dobrego znajomego. chAmerykanin z zaufaniem wręczył mu całą kwotę
uzbieraną przez ostatnie dwa i pół roku.
I właśnie to był definitywny
koniec nie tylko zespołu Argon, ale i koleżeństwa z bloku 25A. Został po nich
tylko gorzki tekst planowanego przeboju.
Przyjacielu
1
zawsze my dwaj
od małego do zarania
nasza przyjaźń wielka
bracia po kres
w piaskownicy śluby
pod przysięgą. wiesz?
na honor i Boga
bracia po kres
wykarmieni cienką zupą
fajnie było razem zjeść
gdy twój stary z jakąś dupą
bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
mój przyjacielu
2
Na mnie zawsze polegaj
Do mnie wal gdy chcesz
Ja ci kędy pomogę
bracia po kres
świadkiem twoim zostanę
garnitur włożę na dres
z boku przy ołtarzu
bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
mój przyjacielu
3
albo kiedy za robotą
ty wyjechać musisz gdzieś
zostaw dom mi pod opiekę
bracia po kres
Żonie twojej pomogę
Matce przecież też
Wiem, że dla mnie byś to zrobił
Bracia po kres
Gdy się dowiem, że twa luba
Z boku robi jakiś dżez
W mordę chama załatwię
Bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
mój przyjacielu
4
Wszystko to fajne
I cieszy duszę
Tyle tych wspomnień
I tyle wzruszeń
Lecz dziecinady
mi nie sprzedawaj
nie chcę pomocy,
więc przestań gadać
Nic nie ma za darmo
Słowa ojca Janusza
Czas zapłaty szybko przyjdzie
Wtedy się wykruszasz
Bo łatwo obiecać,
spełnić o wiele gorzej
tak naprawdę ciężko iść
za kogoś w ogień
nie mam zamiaru
oddawać życia
jest jeszcze tyle
piw do wypicia
nerki, narządy
są tylko moje
gdy przyjdzie okupant
przed tobą nie stoję
nie podżyruje ci
pożyczki w banku
bo nie chcę żadnych
problemów na karku
Ja nie poświęcę rodziny
A idź się pierdol w maliny
ref:
Jeszcze raz,
Powiesz mi tak,
A skręcę ci kark
mój przyjacielu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz