Ciężkie przeżycia w dzieciństwie
spowodowały, że chłopak miał problemy wymową. Co prawda miał zaledwie dwa latka
kiedy musieli uciekać z ogarniętego wojną domową kraju, i rodzice sądzili, że
nie będzie tego pamiętać, ale traumatyczne wspomnienia głęboko utkwiły w jego
malutkim móżdżku. Ciągle wydawał się zastraszony i do tego jąkał jak karabin
maszynowy. Jedyne zrozumiałe wypowiedzi dotyczyły odpowiedzi na pytania: Kim
chce zostać w przyszłości? Paparazzi. Jakie są jego ulubione rośliny? Kukurydza
i tatarak. A ulubione zwierzę to: Kokoszka. Reszta to zwykłe gdakanie drogiego
mu zwierzątka.
Mimo upośledzenia jakie dotknęło
ukochanego syna, matka dziękowała Bogu. Udało im się ujść cało. Wszystkie inne
niedogodności jakie ich dotknęły, były
niczym. Większość przyjaciół straciła życie. Dlatego codziennie z synkiem
chadzała do kościoła próbując się odwdzięczyć. Zauważyła tam, że chłopak
podczas śpiewania psalmów, w ogóle się nie jąka. Zapisała go do chóru. Miał
piękną barwę głosu. Szybko został pierwszym solistą. Zaczął zdobywać pierwsze nagrody
na kościelnych festiwalach. Tam dostrzegł go jeden z menagerów. Łowca talentów.
Po pierwszym przesłuchaniu przepowiedział mu światowy sukces. Festiwale, złote
płyty, nagrody, wywiady w telewizji. I tu pojawił się niespodziewany problem. Zaśpiewać
tak, ale wypowiedź dla radia czy spotkanie w telewizji śniadaniowej nie
wchodziły w rachubę. Ale menager nawet na chwilę się tym nie przejął. Załatwił
psychologa, który stwierdził, że chłopak musi każdą kwestię, którą chce
wypowiedzieć, traktować jak piosenkę, i z zaśpiewem hej do przodu lecieć. O
dziwo metoda zadziałała i zamiast dukać, odpowiadał na wszystkie pytania
śpiewająco. Wielka kariera stała przed nim otworem. Niestety chłopak zaparł
się, że nie będzie śpiewać żadnych innych tekstów tylko własne. Bo długich
negocjacjach menadżer w końcu uległ. Ale kiedy przeczytał teksty, wycofał się z
umowy. A chłopak zamiast robić karierę rozmienił się na drobne i skończył tak
jak wyśpiewał sobie w jednej z piosenek. Dodać trzeba że już nigdy się nie
jąkał.
Piosenka w stylu
la-la-la.
Nad ranem nas najechali
Natarli, nastraszyli
Na jednego wypadło czterech
Naczelnika na pal wbili
Na nadprożu bramy zawisły
Napisane na kartce słowa
Nadążajcie za naszą wolą
A nikomu nie spadnie głowa
Ref
2 x Na-na, Na-na-na-na
Naturalnie na kolanach
2
Najedli, napili, naśmiali,
Chwalili, że nie często
Na cześć im wydanej uczty
Najchudsze trafiają mięso
Najedzeni obficie, nażarci
Na chędożenie ich wzięło
Najlepsze nasze dziewczęta
Na boku zwięczyły dzieło
Ref
2 x Na-na, Na-na-na-na
Naturalnie na kolanach
3
Naopowiadałem wam o tym
Najgorsze mi znane ciemnoty
Nakłamałem, i wszystko to bujda
Bo przez nakłucie zażyłem narkotyk
ref
Na-na, Na-na-na-na
Naturalnie pod kolana