Naj­now­szą pieśń naj­więcej ludzie sławią.

piątek, 21 sierpnia 2015

piosenka dancingowa czyli cierpienia młodego jąkały

Ciężkie przeżycia w dzieciństwie spowodowały, że chłopak miał problemy wymową. Co prawda miał zaledwie dwa latka kiedy musieli uciekać z ogarniętego wojną domową kraju, i rodzice sądzili, że nie będzie tego pamiętać, ale traumatyczne wspomnienia głęboko utkwiły w jego malutkim móżdżku. Ciągle wydawał się zastraszony i do tego jąkał jak karabin maszynowy. Jedyne zrozumiałe wypowiedzi dotyczyły odpowiedzi na pytania: Kim chce zostać w przyszłości? Paparazzi. Jakie są jego ulubione rośliny? Kukurydza i tatarak. A ulubione zwierzę to: Kokoszka. Reszta to zwykłe gdakanie drogiego mu zwierzątka.
Mimo upośledzenia jakie dotknęło ukochanego syna, matka dziękowała Bogu. Udało im się ujść cało. Wszystkie inne niedogodności  jakie ich dotknęły, były niczym. Większość przyjaciół straciła życie. Dlatego codziennie z synkiem chadzała do kościoła próbując się odwdzięczyć. Zauważyła tam, że chłopak podczas śpiewania psalmów, w ogóle się nie jąka. Zapisała go do chóru. Miał piękną barwę głosu. Szybko został pierwszym solistą. Zaczął zdobywać pierwsze nagrody na kościelnych festiwalach. Tam dostrzegł go jeden z menagerów. Łowca talentów. Po pierwszym przesłuchaniu przepowiedział mu światowy sukces. Festiwale, złote płyty, nagrody, wywiady w telewizji. I tu pojawił się niespodziewany problem. Zaśpiewać tak, ale wypowiedź dla radia czy spotkanie w telewizji śniadaniowej nie wchodziły w rachubę. Ale menager nawet na chwilę się tym nie przejął. Załatwił psychologa, który stwierdził, że chłopak musi każdą kwestię, którą chce wypowiedzieć, traktować jak piosenkę, i z zaśpiewem hej do przodu lecieć. O dziwo metoda zadziałała i zamiast dukać, odpowiadał na wszystkie pytania śpiewająco. Wielka kariera stała przed nim otworem. Niestety chłopak zaparł się, że nie będzie śpiewać żadnych innych tekstów tylko własne. Bo długich negocjacjach menadżer w końcu uległ. Ale kiedy przeczytał teksty, wycofał się z umowy. A chłopak zamiast robić karierę rozmienił się na drobne i skończył tak jak wyśpiewał sobie w jednej z piosenek. Dodać trzeba że już nigdy się nie jąkał.
Piosenka w stylu la-la-la.
Nad ranem nas najechali
Natarli, nastraszyli
Na jednego wypadło czterech
Naczelnika na pal wbili
Na nadprożu bramy zawisły
Napisane na kartce słowa
Nadążajcie za naszą wolą
A nikomu nie spadnie głowa
Ref
2 x Na-na, Na-na-na-na
Naturalnie na kolanach
2
Najedli, napili, naśmiali,
Chwalili, że nie często
Na cześć im wydanej uczty
Najchudsze trafiają mięso
Najedzeni obficie, nażarci
Na chędożenie ich wzięło
Najlepsze nasze dziewczęta
Na boku zwięczyły dzieło
Ref
2 x Na-na, Na-na-na-na
Naturalnie na kolanach
3
Naopowiadałem wam o tym
Najgorsze mi znane ciemnoty
Nakłamałem, i wszystko to bujda
Bo przez nakłucie zażyłem narkotyk
ref
Na-na, Na-na-na-na

Naturalnie pod kolana

wtorek, 18 sierpnia 2015

piosenka o przyjazni

To mogło się udać. Chłopaki mieli potencjał. Od małego trzymali się razem. Kumple z bloku 25A. Zespół nazywali Argon. Instrumentarium mieli ubogie: jedna zdezelowana gitara klasyczna, dwie pałeczki perkusisty Midnight Oil, złapane podczas koncertu, i cymbałki, wtedy nikt jeszcze nie miał pojęcia o istnieniu ksylofonu. Jednak melodia i rytm krążyły nad ich kompozycjami, niczym natarczywe osy nad otwartą butelką piwa. Mimo, że z energią je odganiali, wciąż powracały. Te proste numery musiały się podobać. Brakowało tylko porządnego instrumentarium. Tylko! – He-he. W regionie świata, w którym wciąż panował komunizm oznaczało to tylko jedno: Zespół musiał upaść. Mieli być jak Rolling Stones, a zostało im tylko rzucanie z wiaduktu kamyków, na nadjeżdżające pociągi PKP.  I wtedy nieoczekiwanie zaświtało światełko w tunelu. Jeden z chłopaków otrzymał wizę do Zjednoczonych Stanów Ameryki Północnej. Obiecał, że tam zarobi i wkrótce wróci. Przywiezie dolary, za który kupią najlepszy sprzęt. Minął rok potem drugi, na dzielnicy mówiono, że gość się dobrze ustawił. Mówią, że nadzieja umiera zawsze ostatnia. I to prawda. Trzeciej zimy już tylko perkusista trenował pałeczkami na zimnym kaloryferze, z nadzieją, że w ten sposób go odpowietrzy i wreszcie popłynie w nim ciepło. Właśnie wtedy wrócił chAmerykanin – jak zwykli go już od dawna nazywać. O dziwo przywiózł kasę i miał zamiar kupić za nią prawdziwe instrumenty, aby mogli zrealizować swoje młodzieńcze marzenie. Trochę krzyżowało im to plany. Cymbaliście w jakiś zawiłych okolicznościach udało się załatwić praktyki na kolei. Wokalista a zarazem lider spodziewał się potomka. Tylko w perkusiście wciąż płonął ogień i zapał do tworzenia. Od razu pozostałym, powinno to wydać się podejrzane, skoro znali jego warunki mieszkaniowe i panujące w jego domu mrozy. Niestety nikt się nie zorientował w przekręcie, kiedy zaoferował, aby profesjonalny sprzęt kupić od jego dobrego znajomego. chAmerykanin z zaufaniem wręczył mu całą kwotę uzbieraną przez ostatnie dwa i pół roku.
I właśnie to był definitywny koniec nie tylko zespołu Argon, ale i koleżeństwa z bloku 25A. Został po nich tylko gorzki tekst planowanego przeboju.
Przyjacielu
1
zawsze my dwaj
od małego do zarania
nasza przyjaźń wielka
bracia po kres
w piaskownicy śluby
pod przysięgą. wiesz?
na  honor i Boga
bracia po kres

wykarmieni cienką zupą
fajnie było razem zjeść
gdy twój stary z jakąś dupą
bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
 mój przyjacielu
2

Na mnie zawsze  polegaj
Do mnie wal gdy chcesz
Ja ci kędy pomogę
bracia po kres

świadkiem twoim zostanę
garnitur włożę na dres
z boku przy ołtarzu
bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
 mój przyjacielu
3

albo kiedy za robotą
ty wyjechać musisz gdzieś
zostaw dom mi pod opiekę
bracia po kres

Żonie twojej pomogę
Matce przecież też
Wiem, że dla mnie byś to zrobił
Bracia po kres

Gdy się dowiem, że twa luba
Z boku robi jakiś dżez
W mordę chama załatwię
Bracia po kres
ref:
Jeszcze raz,
jeszcze jeden, jeden raz,
Powiedz mi tak,
 mój przyjacielu
4
Wszystko to fajne
I cieszy duszę
Tyle tych wspomnień
 I tyle wzruszeń
Lecz dziecinady
mi nie sprzedawaj
nie chcę pomocy,
 więc przestań gadać

Nic nie ma za darmo
Słowa ojca Janusza
Czas zapłaty szybko przyjdzie
Wtedy się wykruszasz

Bo łatwo obiecać,
spełnić o wiele gorzej
tak naprawdę ciężko iść
za kogoś w ogień

nie mam zamiaru
oddawać życia
jest jeszcze tyle
piw do wypicia
nerki, narządy
są tylko moje
gdy przyjdzie okupant
przed tobą nie stoję
nie podżyruje ci
pożyczki w banku
bo nie chcę żadnych
 problemów na karku

Ja nie poświęcę rodziny
A idź się pierdol w maliny
ref:
Jeszcze raz,
Powiesz mi tak,
A skręcę ci kark

 mój przyjacielu