Prawdziwi artyści niezbyt
przykładali uwagę do ukończonych dzieł. Najważniejsza była chwila kiedy mogli oddać
się swojej pasji. Siadali i pisali, komponowali, malowali, konstruowali. Często
w gorączce, bez zastanowienia, opętani aktem twórczym. Nie zastanawiali się nad
tym co powstało. Czy było to dobre, czy nic nie warte. Z reguły nikt nie miał
zamiaru do tego wracać. To było już za nimi. Skończone dzieło i basta. Jeśli komuś
się spodoba, fajnie. Jeśli nie można wrzucić do pieca. Tak postanowił Franz Kafka
który w swoim testamencie kazał swemu przyjacielowi Maxowi Brodowi spalić wszystkie swoje dzieła. Gustave
Flaubert zakopał część swych rękopisów w ogródku, gdzie po jego śmierci
zamieniły się w kompost. Jerofiejew po pijaku zgubił w pociągu manuskrypt swej powieści
„Szostakowicz”. A zakończenie powieści Keurocka „W drodze” zżarł jego cocker-spaniel.
Wielu musiało pożegnać się z owocami twórczości nie ze swojej winy. L. F. Baum twórca „Czarnoksiężnika
z krainy Oz” miał już gotowe trzy książki dla dorosłych, lecz gdy jego małżonka
znalazła testament który sporządził, poczuła się zbyt skąpo potraktowana. W złości
napaliła gotowymi książkami w piecu. Ach ta kobieca wyobraźnia. Jeszcze gorzej
los potraktował Olausa Rudebecka i jego naukowe dzieł „Atlantyda”. Na ponad
dwóch tysiącach stron udowadniał on gdzie należy szukać prawdziwej Atlantydy. Niestety
dzieło, tuż przed wydaniem, spłonęło wraz z jego mieszkaniem. Na widok pożaru
autor zmarł na serce, zabierając do grobu tajemnicę zaginionego świata.
Na szczęście są ludzie, którzy
ratują dla nas te cenne kulturalne perły. Tak jak wspomniany Max Brod który nie
spełnił życzenia Kafki, i opublikował wszystkie jego dzieła, jak Zenon Przesmycki,
który odnalazł i spopularyzował twórczość Norwida, czy Joahnna Bonger dzięki której świat usłyszał o Van Goghu.
Taką właśnie rolę, niczym sam
Georg Clooney w „Obrońcach skarbów”, postanowiłem przyjąć ja na tym blogu. 100
najlepszych piosenek, które nigdy się nie ukazały. Z różnych powodów. Napiszę wam
jak do nich dotarłem i czemu nigdy ich nie nagrano mimo, że były murowanymi
hitami. Na tym polega moja archeologiczna robota.
Na początek jednak utwór o
korzeniach, którego powstania wolał bym nie pisać ze względów osobistych. Gość który
go stworzył był prawdziwym artystą, ale z drugiej strony trochę dziwakiem
zamkniętym w sobie. Gdyby żył na pewno nikt nie usłyszał by tego numeru. Spalił
by go jak wielu podobnych mu przed nim, lub zżarł kartkę z tekstem jak pies Keurocka.
Przyjaciela tekst, ku jego
pamięci.
Wszystko za życie
Pysznie wyzbyć się Formy
Stworzyć nowe Reformy.
W lustro spojrzeć i widzieć
Ludzką twarz
Nie udawać jamnika
Czasem w gacie się zsikać
Śmierdzieć na cały przedział
Tylko żebyś wiedział
Ref
3x Wszystko za życie
Pies, pas, okrycie
Wino łoicie
Każdy z was
2
Pozbyć sztucznej się twarzy
Szpara w zębach się marzy
Ten kapelusz kochana to se
w dupę wsadź
włosy myć to nie teraz
grzywka jak u sznaucera
w oczach ropa niedźwiedzia
ważne byłeś wiedział
Ref
3x Wszystko za życie
Pies, pas, okrycie
Wino łoicie
Każdy z was
3
Wiernym tylko być sobie
jak pies u pana na
grobie
klecha mówi że kochać
potrafi tylko człowiek
więc oddaję mu rację
a z psa robię kolację
z paska tne makarony
już jestem oświecony!
ref
3x Wszystko za życie
Pies, pas, okrycie
Wino łoicie
Każdy z was
P.S.
Gdyby kto pytał czemu o tytuł „101 piosenek”. Ta sto
pierwsza to oczywiście nasza nagrana już piosenka „gdzie są widły”. Mam ją
gdzieś jeszcze na kasecie postaram się ją znaleźć i opublikować. Żeby wszyscy
mieli jaśniejsze pojęcie, o jaką twórczość tu chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz