Tą historię poznałem znajdując dryfującą butelkę na kanale . Zakorkowana
plastikowym korkiem od taniego wina, nie utonęła. Wewnątrz była kartka. Sucha.
Plastikowe korki mają taką przewagę nad drewnianymi, że nigdy nie przemakają, są
całkowicie odporne na wilgoć.
Ale nie o zaletach prefabrykatów miałem tu pisać, ale o
artystach. Autor informacji, młody chłopak od dziecka miał talent muzyczny, a
że mieszkał w mieście stoczniowym kochał morskie klimaty.
Coroczne spotkania podróżników i towarzyszące im koncerty
szanty, które odbywały się w osiedlowym klubie, wywarły na niiego decydujący
wpływ. Pewnie gdyby urodził się na wsi i pasł krowy, został by gwiazdą country.
Ale on mieszkał w pobliżu huty, jego ojciec był wytapiaczem stali. Pewnie stwierdzicie,
że z racji pochodzenia powinien zostać metalem. Nic z tego. Jego dusza pragnęła morskich
przygód, o których słyszał w domu kultury. Te magiczne chwile, kiedy słuchał morskich opowieści, zdecydowały
o jego dalszych losach.
Po podstawówce wybrał profil morski. TBO* Co dzień po szkole,
biegł do baru blisko stoczni. - Dom kultury, a wraz z nim i festiwal
podróżników, w czasach reformacji został zlikwidowany. - W barze spotykali się
stoczniowcy po pracy. Wielu z nich było kiedyś marynarzami. Znali lepsze
historie niż Melville i Verne razem wzięci. On aby mieć prawo przebywać wśród
dorosłych, musiał zabawiać gości. A że głos miał dobry, umilał im czas śpiewając
zasłyszane w dzieciństwie szanty.
Lubili go wszyscy, dlatego nikt nie żałował mu kolejki w
zamian za wesołą piosenkę. Coraz częściej miał problemy z trafieniem do domu,
tak był napruty. Jego młody, dojrzewający organizm, mordowany codziennie
alkoholem zaczął odmawiać posłuszeństwa. Najpierw tak jak wszystkim bywalcom
baru padło mu na wzrok. Spawacze sądzili, że to efekt patrzenia w żarzącą
elektrodę. Malarze, że to wpływ trujących oparów. Nikt nie podejrzewał właściciela
baru, który aby lepiej zarobić, chrzcił alkohol . Po pięciu latach technikum był
ślepy jak kret. Z tego powodu odrzucono jego podanie do WSM**.
Marzenia o byciu Kapitanem prysły. Po TBO przyjmowali jedynie
na pracownika w stoczni. Dobre i to. Blisko statków, blisko ludzi morza, blisko
baru. Co prawda nie walczysz ze sztormem ani białym wielorybem, ale zawsze to
jakaś namiastka.
Niestety po dwóch latach stocznia podobnie jak i jego wątroba
padła. Dostał wysoką odprawę i skierowanie do sanatorium. Ale w szpitalnych
murach się męczył, potem w domu umierał, duch przygody wyciągał go z łóżka. Ciągnęło do kolegów. Do morskiej braci.
Część z nich korzystając z otrzymanych pieniędzy, wciąż
spotykała się w okolicach głównej bramy. Przy butelce obmyślali plany na
przyszłość. Pieniądze z odpraw się kończyły, trunki były coraz gorszego
gatunku. Kiedy wydobrzał na tyle aby dotrzeć do bramy o własnych siłach pili
już najgorsze ścierwo.
Nikt z nich nie miał jakiś konkretnych planów, ale co do jego
przyszłości, wszyscy byli zgodni: Powinien śpiewać. Spróbować sił na jakimś
festiwalu. Tym bardziej, że artyści powracali do łask.
Słysząc o jego problemach zdrowotnych, szybko wymyślili sposób na dokuczające mu dolegliwości. - Pij
to olej z wątroby rekina. W kilka dni cię zregeneruje. – mówili, podając butelkę gęstego, żółtawego
płynu . Lecz zamiast podziałać na wątrobę, wypaliło mu gardło
Jeden stwierdził, że ma zdolności menadżerskie i poprowadzi mu
karierę. Drugi zakładał już wytwórnię płytową, która wytłoczy jego płyty. Największy
z nich zaoferował się jako ochroniarz. Ale
co z gardłem? I na to znalazł się sposób.
- Napar z pałki wodnej. – Przełyk po nim twardnieje niczym
jej łodyga, powstaje solidna rura przez którą można oddychać nurkując. Będziesz
miał krtań jak dzwon Car-kołokoł. Najmocniejszy na świecie.
Trudno nie przyznać im racji. Cała szyja spuchła do
niewiarygodnej wielkości, ale żadnego dźwięku z siebie już nie wydobył. Napar
wypalił struny głosowe i pojawiły się problemy z oddychaniem.
Dopiero później wyczytał, że dzwon Car-kołokoł choć największy, pękł przed
wyciągnięciem go z dołu odlewniczego.
Nie dość, że przepadła kariera, to zaprzepaścił marzenia
przyjaciół. Ciężko było żyć z takim brzemieniem.
Całe życie wiązał z wodą, dlatego śmierć również powinna być
z nią związana. Postanowił się utopić skacząc z nieczynnej pochylni. Przyszło
mu to z łatwością, gdyż nigdy nie nauczył się pływać. Wcześniej wrzucił w
zatkanej butelce swoją historię i własny tekst piosenki, która miała rozpocząć
jego karierę.
*TBO –Technikum Budowy Okrętów, szkoła sąsiadująca ze Stocznią
Szczecińską.
**WSM – Wyższa Szkoła Morska
Dzwon Car-kołokoł
Pijackie szanty
Pijackie szanty
1
Czego się
bracie napijesz
Jest rum,
szkocka i brandy
Przestań
babskie hasła nawijać
że trzeźwym
być jest trendy
Lepiej postaw
kolejkę załodze
która do
picia się rwie
kamraci w
biedzie i w trwodze
To pijesz
kurwa czy nie
2
To nasz atrakcyjny
bulwar
I blask Latarni
morskiej
Stoi pod nią
Mary Kurwa
Wydoi cię nim
zdejmiesz spodnie
Lepiej postaw
chłopcom z pokładu
Którzy do
picia się rwą
Nadstawią za
ciebie zadu
To pijesz
kurwa czy No!
3
Marynarz wie
o tęsknocie
I myśl o żonie go trapi
Ty załatw
te sprawy w kącie
Nie prowadź niewiasty po trapie
Lepiej postaw
dziś bosmanowi
Od tego nie zachorujesz
Widzisz, że
chłopaki są zdrowi
To pijesz kurwa
czy trujesz?
4
Wiedz, że na
statku pani
To pech,
nieszczęście i zdrada
Biblijny
Jonasz w otchłani
Czy Moby
Dick dla Ahaba
Dlatego
trzymaj z tym chórem
Trza ich
napoić jak gości
Staną za
tobą murem
To pijesz
kurwa Czy pościsz?
5
Oto pijackie
szanty
Jedynie
mężczyzna na start
Kolumb, Vasco, Magellan
Żadna Amelia Earhart
Dlatego
z ekipą trzymaj
kolejną kolejkę postaw
Zrobią za ciebie syna
Ty nie pij już, lepiej odstaw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz