Naj­now­szą pieśń naj­więcej ludzie sławią.

czwartek, 10 marca 2016

pijackie szanty

Tą historię poznałem znajdując dryfującą butelkę na kanale . Zakorkowana plastikowym korkiem od taniego wina, nie utonęła. Wewnątrz była kartka. Sucha. Plastikowe korki mają taką przewagę nad drewnianymi, że nigdy nie przemakają, są całkowicie odporne na wilgoć.
Ale nie o zaletach prefabrykatów miałem tu pisać, ale o artystach. Autor informacji, młody chłopak od dziecka miał talent muzyczny, a że mieszkał w mieście stoczniowym kochał morskie klimaty.
Coroczne spotkania podróżników i towarzyszące im koncerty szanty, które odbywały się w osiedlowym klubie, wywarły na niiego decydujący wpływ. Pewnie gdyby urodził się na wsi i pasł krowy, został by gwiazdą country. Ale on mieszkał w pobliżu huty, jego ojciec był wytapiaczem stali. Pewnie stwierdzicie, że z racji pochodzenia powinien zostać metalem.  Nic z tego. Jego dusza pragnęła morskich przygód, o których słyszał w domu kultury. Te magiczne chwile,  kiedy słuchał morskich opowieści, zdecydowały o jego dalszych losach.
Po podstawówce wybrał profil morski. TBO* Co dzień po szkole, biegł do baru blisko stoczni. - Dom kultury, a wraz z nim i festiwal podróżników, w czasach reformacji został zlikwidowany. - W barze spotykali się stoczniowcy po pracy. Wielu z nich było kiedyś marynarzami. Znali lepsze historie niż Melville i Verne razem wzięci. On aby mieć prawo przebywać wśród dorosłych, musiał zabawiać gości. A że głos miał dobry, umilał im czas śpiewając zasłyszane w dzieciństwie szanty.
Lubili go wszyscy, dlatego nikt nie żałował mu kolejki w zamian za wesołą piosenkę. Coraz częściej miał problemy z trafieniem do domu, tak był napruty. Jego młody, dojrzewający organizm, mordowany codziennie alkoholem zaczął odmawiać posłuszeństwa. Najpierw tak jak wszystkim bywalcom baru padło mu na wzrok. Spawacze sądzili, że to efekt patrzenia w żarzącą elektrodę. Malarze, że to wpływ trujących oparów. Nikt nie podejrzewał właściciela baru, który aby lepiej zarobić, chrzcił alkohol . Po pięciu latach technikum był ślepy jak kret. Z tego powodu odrzucono jego podanie do WSM**.
Marzenia o byciu Kapitanem prysły. Po TBO przyjmowali jedynie na pracownika w stoczni. Dobre i to. Blisko statków, blisko ludzi morza, blisko baru. Co prawda nie walczysz ze sztormem ani białym wielorybem, ale zawsze to jakaś namiastka.
Niestety po dwóch latach stocznia podobnie jak i jego wątroba padła. Dostał wysoką odprawę i skierowanie do sanatorium. Ale w szpitalnych murach się męczył, potem w domu umierał, duch przygody wyciągał go z łóżka.  Ciągnęło do kolegów. Do morskiej braci.
Część z nich korzystając z otrzymanych pieniędzy, wciąż spotykała się w okolicach głównej bramy. Przy butelce obmyślali plany na przyszłość. Pieniądze z odpraw się kończyły, trunki były coraz gorszego gatunku. Kiedy wydobrzał na tyle aby dotrzeć do bramy o własnych siłach pili już najgorsze ścierwo.
Nikt z nich nie miał jakiś konkretnych planów, ale co do jego przyszłości, wszyscy byli zgodni: Powinien śpiewać. Spróbować sił na jakimś festiwalu. Tym bardziej, że artyści powracali do łask.
Słysząc o jego problemach zdrowotnych, szybko wymyślili  sposób na dokuczające mu dolegliwości. - Pij to olej z wątroby rekina. W kilka dni cię zregeneruje.  – mówili, podając butelkę gęstego, żółtawego płynu . Lecz zamiast podziałać na wątrobę, wypaliło mu gardło
Jeden stwierdził, że ma zdolności menadżerskie i poprowadzi mu karierę. Drugi zakładał już wytwórnię płytową, która wytłoczy jego płyty. Największy z nich zaoferował się jako ochroniarz.  Ale co z gardłem? I na to znalazł się sposób.
- Napar z pałki wodnej. – Przełyk po nim twardnieje niczym jej łodyga, powstaje solidna rura przez którą można oddychać nurkując. Będziesz miał krtań jak dzwon Car-kołokoł. Najmocniejszy na świecie.
Trudno nie przyznać im racji. Cała szyja spuchła do niewiarygodnej wielkości, ale żadnego dźwięku z siebie już nie wydobył. Napar wypalił struny głosowe i pojawiły się problemy z oddychaniem.
Dopiero później wyczytał, że dzwon  Car-kołokoł choć największy, pękł przed wyciągnięciem go z dołu odlewniczego.
Nie dość, że przepadła kariera, to zaprzepaścił marzenia przyjaciół. Ciężko było żyć z takim brzemieniem.
Całe życie wiązał z wodą, dlatego śmierć również powinna być z nią związana. Postanowił się utopić skacząc z nieczynnej pochylni. Przyszło mu to z łatwością, gdyż nigdy nie nauczył się pływać. Wcześniej wrzucił w zatkanej butelce swoją historię i własny tekst piosenki, która miała rozpocząć jego karierę.
*TBO –Technikum Budowy Okrętów, szkoła sąsiadująca ze Stocznią Szczecińską.
**WSM – Wyższa Szkoła Morska
          Dzwon Car-kołokoł


Pijackie szanty
1
Czego się bracie napijesz
Jest rum, szkocka i brandy
Przestań babskie hasła nawijać
że trzeźwym być jest trendy
Lepiej postaw kolejkę załodze
która do picia się rwie
kamraci w biedzie i w trwodze
To pijesz kurwa czy nie
2
To nasz atrakcyjny bulwar
I blask Latarni morskiej
Stoi pod nią Mary Kurwa
Wydoi cię nim zdejmiesz spodnie
Lepiej postaw chłopcom z pokładu
Którzy do picia się rwą
Nadstawią za ciebie zadu
To pijesz kurwa czy No!
3
Marynarz wie o tęsknocie
I myśl o żonie go trapi
Ty załatw te sprawy  w kącie
Nie prowadź niewiasty po trapie
Lepiej postaw dziś bosmanowi
Od tego nie zachorujesz
Widzisz, że chłopaki są zdrowi
To pijesz kurwa czy trujesz?
4
Wiedz, że na statku pani
To pech, nieszczęście i zdrada
Biblijny Jonasz w otchłani
Czy Moby Dick dla Ahaba
Dlatego trzymaj z tym chórem
Trza ich napoić jak gości
Staną za tobą murem
To pijesz kurwa Czy pościsz?

5
Oto pijackie szanty
Jedynie mężczyzna na start
Kolumb, Vasco, Magellan
Żadna Amelia Earhart
Dlatego  z ekipą trzymaj
kolejną kolejkę postaw
Zrobią za ciebie syna

Ty nie pij już, lepiej odstaw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz