Naj­now­szą pieśń naj­więcej ludzie sławią.

wtorek, 23 lutego 2016

Hymn pustelnika

Hymn pustelnika
Wielki brat opętał nasze umysły. Udostępnił nam rozrywki, nowoczesne gadżety, mnóstwo elektronicznego badziewia. Wszystkie te przedmioty, połączone w wielkie sieci, wytwarzają ogromne pole elektromagnetyczne, które zaburza działanie jedynego naturalnego, głównego procesora. Mózgu!
Synapsy wariują, płaty czołowe non stop przegrzane, obie półkule iskrzą w zwarciu. W dawnych czasach,  tylko bliskie spotkanie z Bogiem wywoływało takie symptomy. Ta Boska moc jaka płynęła z Jego postaci powodowała lasowanie się mózgu u człowieka, któremu dane było z nim obcować. Iskrzenie wywołane zwarciem w głowie, powodowało pojawienie się aureoli wokół niej.  Ludzie ci nie wiedzieli co się z nimi dzieje, nagle potrafili czynić cuda, ale w normalnym życiu często zachowywali irracjonalnie. Na długie godziny, czasami dni wyłączali się z otoczenia, nie odczuwali bólu, potrafili i czterdzieści dni wytrzymać bez picia i jedzenia. Wiedzieli, że są nawiedzeni, ale dopóki inni nazywali ich świętymi, nie mieli nic przeciwko temu.
Dzisiaj wystarczy odebrać telefon, włączyć tablet, albo odpalić laptopa połączonego w przestrzeni w jedną wielką chmurę. Efekty są podobne. Nagle stajemy się nawiedzeni. Zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości. I tylko kontakt z chmurą ma znaczenie.
Kiedyś tylko wybrańcy mieli szansę połączyć się myślami z wszechmogącym. Dzisiaj każdy kto ma złotówkę i na abonament. Ślepią godzinami w ekraniki, aby przejrzeć całą wiedzę wszechświata. Odizolowani w społeczeństwie, wyalienowani w rodzinie, obcy wśród swoich, w chmurze szukają znajomych, którzy pomogą im znaleźć te najważniejsze prawdy. O głupcy, posiadający całą mądrość. O samotni, posiadający tysiące znajomych. O wolni, tkwiący w sieci Wielkiego Brata.
Nie chciał być taki jak wszyscy. Męczyła go wizja współczesnego społeczeństwa. Chciał nawiedzenia, ale nie za złotówkę, tylko prawdziwego. Dlatego postanowił odseparować się od odseparowanej cywilizacji. Zostać separatystą separatystów. Wyniósł się do lasu.
Nad potokiem z kilku ściętych brzóz wybudował wymarzoną samotnię. Nikt go tu nie miał prawa znaleźć. Wszyscy sprawdzali e-maile i wiadomości. Wodę bieżącą miał, grzyby, jagody, korzonki, orzechy. Medytował. Dzień, tydzień, miesiące. I nic. W głowie roiły mu się jakieś myśli i wspomnienia, które pozyskał w poprzednim życiu. Jakież przebłyski z chmury, jakieś dziecięce marzenia.
Już w przedszkolu mówili mu, że ma talent muzyczny. W podstawówce nauczyciel namawiał go do chóru. Ale nie chciał, wzbraniał się. Myśl o obcowaniu z publicznością przerażała go, choć w głębi duszy marzył, że  może kiedyś zostanie wielką gwiazdą zapełniającą stadiony. Te zapomniane  wizje teraz natarczywie powracały. Teraz jest o wiele łatwiej. Nie trzeba występować przed publicznością. Wystarczy wrzucić swoją twórczość na Youtuba, Facebooka czy innego Istagrama i już się jest gwiazdą. Wszyscy cię wielbią. Dlatego zaczął pisać teksty swoich przebojów. I już był bliski realizacji swojego marzenia, kiedy zrozumiał. To Szatan go kusił, aby zszedł ze swej drogi i przyłączył się do reszty zaślepionych.
To doświadczenie umocniło go w wierze, iż ścieżka do Boga, którą wybrał jest słuszna. Postanowił pójść za chlubnym przykładem i przez 40 dni żyć na ścisłym poście.
Nie przeszedł tej próby. Znaleźli go okoliczni mieszkańcy.
To oni opowiedzieli mi  jego historię i pokazali ową samotnię, w której żył i umarł. Pod pieńkiem, który zapewne służył mu za stół, znalazłem osobiste zapiski oraz tekst piosenki napisanej w chwili zwątpienia. Oto ona:

Samotność.
Już mieszkanie było zalane
I szyby w szafach porozbijane
Kumple sąsiadów pozaczepiali
Klatkę obszczali i zasrali

Więc, czemu tu siedzisz
I nie wyjedziesz
Wciąż siedzisz i bredzisz
I nie wyjedziesz
Do matki choćby, na cztery dni
Z tej klatki skobel, wyciągnij mi

To nie ty! Nie ty! Nie ty!

1
Jak mogłabyś mnie zostawić ?
Przepiję wypłatę, lub coś zastawię
Jeszczem się gotów rzygami zadławić
Lepiej pilnować i po sprawie
Bo
poznam jakąś w czerwonych butach
I sprofanuję nasze łoże.
Za karę Bóg obetnie mi fiuta
Lecz ty nie wierzysz w kary Boże!
ref
Już mieszkanie było zalane
I szyby w szafach porozbijane
Kumple sąsiadów pozaczepiali
Klatkę obszczali i zasrali

Więc, czemu tu siedzisz
I nie wyjedziesz
Wciąż siedzisz i bredzisz
I nie wyjedziesz
Do matki choćby, na cztery dni
Z tej klatki skobel, wyciągnij mi

To nie ty! Nie ty! Nie ty!

2
Lepiej tu będę, choć jest źle
Czasem się spijesz, wkurwiasz mnie
Ja ci tłumaczę, pojedź do mamy
Wrócisz stęskniona, się pokochamy.

Lecz potęga, ognisko twej mocy
Złej czy dobrej, tkwi w mej otchłani
Psychiczny wampir każdej nocy
Wysysa ze mnie, opanowanie
Ref
ref
Już mieszkanie było zalane
I szyby w szafach porozbijane
Kumple sąsiadów pozaczepiali
Klatkę obszczali i zasrali

Więc, czemu tu siedzisz
I nie wyjedziesz
Wciąż siedzisz i bredzisz
I nie wyjedziesz
Do matki choćby, na cztery dni
Z tej klatki skobel, wyciągnij mi

To nie ty! Nie ty! Nie ty!

3
Wracam z roboty, patrzysz ukosem
Gdzie swoje rzeczy spocone rzucę
Jeszcze marudzisz coś tam pod nosem
Przez to się wkurwiam, przez to się kłócę

Więc nie dziw się, nie dziw kochana
Że krzykiem powalam, na kolana
A wystarczyło, pojechać do mamy
Nie pytaj czy się jeszcze kochamy.
Ref
Więc, czemu tu siedzisz
I nie wyjedziesz
Wciąż siedzisz i bredzisz
I nie wyjedziesz
Do matki choćby, na cztery dni
Z tej klatki skobel, wyciągnij mi


To nie ty! Nie ty! Nie ty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz